Zegarki lotnicze i ..."lotnicze"

Zamieszczone w winietce zdjęcie reklamowe szwajcarskiego producenta renomowanych zegarków lotniczych “Aviator” nawiązuje do serii historycznej, upamiętniającej rozwój lotnictwa na wybranych konstrukcjach, patronujących kolejnym seriom ekskluzywnych czasomierzy. Są nimi - Bristol Scout z I wojny, DC-3 Dakota. P-39  Airacobra, P-63-Kingcobra i Mig-29. Ich wizerunki widnieją na rewersie koperty.
W 2003 r ze szwajcarskiej firmy Fortis wyszła też kolekcjonerska seria zegarków z RWD-5 na cyferblacie, wcześniej też z RWD-6 w liczbie 1932 egzemplarzy (1932 to rok II Challange’u). Zegarki naręczne „iluminowane” wizerunkami samolotów nie są rzadkością, pytanie czy są rzeczywiście lotnicze ? Odpowiem – i tak, i niekoniecznie. I cofnę się w przeszłość. 
Już dziewiętnastowieczna kolej jako skomplikowany system techniki i ludzi- operatorów mogła funkcjonować tylko w koordynacji z precyzyjną miarą czasu. Dlatego kolejarze – funkcjonariusze ruchu – zostali wyposażeni w ręczne zegarki kieszonkowe („cebule”) szwajcarskiej firmy Roskopf z parowozem na tarczy. Ale nie obrazek był wyznacznikiem najistotniejszym, bo tym była punktualność, niezawodność działania i zadziwiająca odporność na uderzenia, mówiono – „tymi zegarkami można gwoździe wbijać”. Sam je zresztą widziałem u maszynistów dyndające na łańcuszku u pasa, obijające się o to i owo.
Były więc Roskopfy pierwszymi w historii zegarkami profesjonalistów. Kolejnymi były zegarki wojskowe niezbędne do koordynacji działań różnych formacji. Podczas I wojny wyposażyła w nie swoich żołnierzy armia pruska. I były to- o zgrozo ! -zegarki naręczne. Wykrzyknik dotyczy faktu, że pojawiające się od końca XIX w zegarki na rękę były noszone wyłącznie przez kobiety. No cóż, postęp wymusza zmiany w obyczajności „noszenia się” ; wiek XX oblókł więc niewiasty w spodnie, a damskie zegarki ulokował na męskich nadgarstkach.
Wielki w tym był udział Charlesa Lindbergha, zdobywcy Atlantyku z 1927 r. Lindbergh zadowolony z sukcesu miał do techniki jedno zastrzeżenie – bulwersowała go funkcjonalność stosowanego w locie czasomierza. Postanowił temu zaradzić. 
Tu trzeba zaznaczyć, że pojedynczo wykonywane zegarki dla lotników pojawiały się już wcześniej, taki wg własnego pomysłu zamówił w 1904 r Santos- Dumont, a pokonujący La Manche w 1909 r Luis Bleriot miał na przegubie również specjalnie wykonany szwajcarski Zenith. Lindbergh pomyślał natomiast o produkcji masowej. I szybko we współpracy z Philipem van Horn Weemsem i szwajcarską f-mą Longines opracowany został optymalny zegarek lotniczy. Jego cechy :

- zakładany na rękę – spojrzenie to ułamek sekundy, minimalizacja niepożądanych wstrząsów
- duża tarcza, do 55 mm średnicy, czarna, czytelniejsze białe, fluorescencyjne cyfry arabskie
- żadnych dodatkowych znaków, nawet logo firmy na cyferblacie, trójkąt w miejscu „12”
- duża koronka (pokrętło) by ułatwić uchwycenie w grubej rękawicy
- pasek zegarka wystarczająco długi, by dało się zapiąć na rękawie kurtki
I oczywista niezawodność sprawdzona w skrajnych temperaturach, w pięciu różnych położeniach, oraz wodoszczelność – latano wówczas w nieogrzewanych lub odkrytych kabinach. Później przybył jeszcze chronograf (stoper) a w dalszej kolejności okrągły obrotowy suwak logarytmiczny – tarcza do synchronizowania czasu i pierścień do błyskawicznego obliczania równania czasu i określania własnej pozycji.
Udoskonalone suwaki służą do działań matematycznych, pomagają obliczać kąty, średnią szybkość lotu, zużywanie paliwa, zasięg w aktualnie panujących warunkach meteo, zboczenie kursu itp. itd.
Potrzebne jeszcze takie urządzenie dla pilota przy postępie elektroniki dzisiaj ? Przy całym dla niej uznaniu na wszelki wypadek nie rezygnuje się z tradycyjnych wskaźników na tablicy przyrządów (przynajmniej w samolotach sportowych) więc i te na nadgarstku przydatne.
Ktoś powiedział, że „zegarki na ręce” zawdzięczamy lotnictwu. W dużej mierze na pewno. W końcu pojawiły się w okresie wielkiego aplauzu dla lotnictwa i wszystkiego, co się z nim łączyło.
Zegarki na rękę – jakiekolwiek - są dziś powszechne i pewnie będą. Chociaż ? Pokaż nastolatkom zegarek ze wskazówkami, zdziwisz się, ilu ci powie która godzina. A taki klasyczny zegarek od II wojny do dziś pełni jeszcze inną ważną rolę w lotnictwie - pilot słyszy przez radio : Uważaj, na godzinie trzynastej masz helikopter !
Co za nonsens ? Ano, w wyobraźni przed tobą tarcza zegara. Godzina 12.00  (trójkąt) leży idealnie na osi lotu. Baczyć na obiekt lecący na przedłużeniu kąta godz. 13.00. 
I w ten sposób ważny komunikat przekazany został jasno i błyskawicznie.
Zegarki lotnicze, te profesjonalne, jak i szpanerskie gadżety są reklamowane przez renomowanych wytwórców z całego świata, jako dla wszystkich, bo „przy zakupie nie sprawdza się licencji pilota”. A mieć coś wyróżniającego to w końcu ludzkie.
A ja „If i were a rich man” /”Gdybym był bogaty”/ mógłbym zamieścić ogłoszenie : Mam dużo pieniędzy, można oglądać między 15.00 a 17.00. I nosiłbym na mankiecie Rollexa z diamentem i F-35 na kopercie. A w windzie miałbym wariometr.

ZbS